… PIĄTEK
Obudziliśmy się ok. ósmej, spaliśmy jak zabici, bo przecież poprzedniego dnia troszkę się nachodziliśmy. Poranek, a w zasadzie dzień rozpoczęliśmy w dobrych humorach. Poranna toaleta, a potem śniadanie, na które produkty kupiliśmy wczoraj. Następnie kawka i coś słodkiego do dodania energii na dzień dzisiejszy… w sumie WIELKI dzień, bo odbieramy dziś nasz kamper. Ogarnęliśmy z lekka kwaterę, aby nie zostawiać syfu i udaliśmy się do recepcji „odmeldować się” i oddać klucze. Przy okazji wpadliśmy na pomysł, aby nie ciągać się ze wszystkimi klamotami, ale wziąć ze sobą na miasto tylko plecak z niezbędnymi rzeczami, czytaj wodą 😊
Miła pani z recepcji pozwoliła zostawić nam swoje bagaże u siebie za biurkiem… mieliśmy wpaść za jakieś 2 godziny. Postanowiliśmy pojechać raz jeszcze do centrum i zjeść tam obiad, a przy okazji koniecznie raz jeszcze zobaczyć przystań i jachty. W końcu do 16-tej to mnóstwo czasu 😀
Około 11-tej poszliśmy na pobliski przystanek autobusowy, a za niedługą chwilę przyjechał autobus, więc wsiedliśmy do niego i pojechaliśmy do centrum miasta, raz jeszcze do Britomart. Chwilkę połaziliśmy, ale w zasadzie zastanawialiśmy się gdzie tu dobrze zjeść… planowy następny posiłek, to miał być już na naszym kempingu poza Auckland, na naszym pierwszym noclegu poza miastem.
No cóż, znowu wypadło na „chińszczyznę”… poszliśmy do King Made Noodles 金味德牛肉拉面 (warto tą nazwę zapamiętać). Jedzenie oczywiście znowu wyśmienite. Rewelacyjną mają zupę z makaronem własnoręcznie robionym na oczach gości… niestety byłem „wieśniakiem” i tego nie nagrałem ☹
Po jedzonku chwilkę odpoczęliśmy na ławeczce, szukając w necie naszego miejsca na nocleg. Mieliśmy oczywiście z grubsza ogarnięte miejsce, gdzie chcemy spać, lecz na początek chcieliśmy jednak nocować w bardziej „cywilizowanym” miejscu… Padło na Dickson Holiday Park przy miejscowości Thames. To jakieś 120 km. od Auckland.
Skoro wszystko było ogarnięte, tj. pełne brzuszki i nocleg, uśmiechnięci i radośni wróciliśmy po nasze bagaże do hotelu, a następnie pojechaliśmy z całym „majdanem” na miejsce spotkania z Sam – do New Lynn, do centrum handlowego LynnMall. Podróż pociągiem zajęła nam dosłownie „chwilkę”, bo już po 15-tej siedzieliśmy w centrum handlowym w kawiarni i popijaliśmy latte.
Potem dzieciaki poszły do drogerii kupić jakiś krem i balsam do opalania, ponieważ słońce ostro dawało znać o sobie. Zastawili mnie samego przy stoliku, a znając moje szczęście i chęć do konwersacji z nieznajomymi (zważywszy na mój „idealny” angielski), oczywiście do stolika obok przysiedli się dwaj „dziadkowie” (starsi panowie) i od razu do mnie w gadulec uderzają…. Wow panie… burza w mojej głowie, a uszami wali para… ale zaczynamy nawijać… trochę bolą ręce od rozmowy 😀 ale jakoś się dogadujemmy. Okazało się, że jednego pana rodzice wyemigrowali z Niemiec do Nowej Zelandii, gdy on był jeszcze mały, a drugiego babcia była Czeszką, ale on sam urodził się już tutaj w Nowej Zelandii.
Chyba wszędzie na świecie Polska kojarzy się wszystkim z dwiema osobami – z Wałęsą i Papieżem.
Kilka minut po 16-tej zadzwoniła Sam, że przyjedzie po nas do centrum handlowego swoją osobówką, ponieważ kamper stoi kawałek dalej w spokojniejszej okolicy. Spoko… nam pasowało – poszliśmy na parking i za kilka minut pojawiła się Sam… urocza i przesympatyczna starsza Pani. Zapakowaliśmy plecki do bagażnika i ruszyliśmy do ”kamperka”. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Tutaj oczywiście na spokojnie odbyło się przekazanie kampera. Po sprawdzeniu paszportów i spisaniu naszych danych, jako wynajmujący podpisałem umowę/protokół przekazania samochodu. Potem krótki instruktaż z obsługi samego kampera, jak i wszystkich jego urządzeń. Ogólne do ogarnięcia niby nic szczególnego, jednak stres był… na szczęście Sam okazała się naprawdę cudowną osobą – zrobiła nam nawet zakupy spożywcze na pierwsze posiłki i powiedziała, że to na początek naszej wspaniałej przygody w Nowej Zelandii
Sam, we love you and your FAYSIE
Spytacie, co to za FAYSIE ? … hmmm… to od teraz nasza towarzyszka podróży – kamper 😀
P.S.
Z całego serca polecamy Sam jako właścicielkę kampera, jak też i FAYSIE, kamper czyściutki, funkcjonalny, dobrze wyposażony i w zupełności wystarczający dla 4 osób na komfortowe spędzenie czasu zarówno w podróży, jak i na kempingach.
Link do rezerwacji kampera Sam jest tutaj -> Faysie Fiat
Pożegnaliśmy się z Sam i ruszyliśmy w drogę. Kierowcą od samego startu był Norbert, a pilotem koordynatorem Natalka. Ja ograniczyłem się do podziwiania widoków 😀
Najpierw — powoli — jak żółw — ociężale,
Ruszyła — FAYSIE — po drodze — ospale,
Szarpnęła sprzęgiełkiem i ciągnie z mozołem,
I kręci się, kręci się koło za kołem,
I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej,
Nie dudni, nie stuka, przyśpiesza i pędzi,
A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost!
Po drodze, szybciutko, po drodze, przez most,
Przez góry, przez tunel, przez pola, przez las,
I spieszy się, spieszy, by na nocleg dowieźć nas… 😀 😀 😀
Uffff… przyjechaliśmy na miejsce naszego noclegu, na kemping Dickson Holiday Park w miejscowości Thames. Od jutra zaczynamy właśnie stąd nasz objazd Półwyspu Coroandel. Zaparkowaliśmy na wyznaczonym miejscu i po raz pierwszy doświadczyliśmy Nowej Zelandii tak na naprawdę… cicha okolica, a w pobliżu szemrzący strumyk. Był nawet przed snem czas na relaks na łonie przyrody.
W takich okolicznościach przyrody idziemy spać…
Dobranoc…
KRÓTKI RAPORT Z PODRÓŻY
DATA: | 16-02-2024r. (piątek) |
START miejscowość : | Auckland (NEW ZEALAND, North Island) |
PRZEZ miejscowości : | — |
STOP miejscowość : | Thames (NEW ZEALAND, North Island) |
Dystans dzienny / całkowity : | ok. 150 km. / 20.000 km. + 255 km. |
Pogoda : | Nadal słonecznie i ciepło, temp. 24 st.C |
Samopoczucie : | Coraz lepsze, choć jest trochę niepewności co do kampera?! |